Żony, bądźcie uległe swoim mężom, jak przystoi osobom, które należą do Pana. Mężowie, kochajcie żony i nie odnoście się do nich z goryczą. Dzieci, bądźcie we wszystkim posłuszne rodzicom, gdyż jest to miłe Panu. Ojcowie, nie wywołujcie u swoich dzieci rozżalenia, aby nie ulegały zniechęceniu. (List św. Pawła do Kolosan 3:18-21)
To dla mnie Obraz Idealnej Bożej Rodziny, w której każdy ma swoje miejsce – według Bożego Porządku – co daje mu poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji.
Słowem tym Nasz Kochany Ojciec mocno zachęca dzieci aby były posłuszne swoim rodzicom. Zrozumiałam jednak, iż Bogu nie chodzi o podporządkowanie i wykonywanie poleceń rodziców. Posłuszeństwo rozumiem teraz jako pragnienie słuchania rodziców, zaufanie im. A taki stan może być zainicjowany tylko przez dziecko, mam jednak na to wpływ.
Jako Boża Mama chciałabym zachęcać Córkę (i niedługo też Syna) do tego, aby mi zaufała i przyjęła, iż chcę dobrze, że wiem co jest potrzebne. Nie jest to łatwe zadanie w przypadku Nastolatki, nie jest to łatwe w natłoku codziennych obowiązków i tempie każdego dnia. Nie jest to łatwe, kiedy z moich ust zamiast zachęty czasem wychodzą…polecenia. Niestety, nie jest łatwym zadaniem podmienić słowa poleceń na słowa zachęty.
Czasem po prostu trzeba (i to jest wystarczające) przytulić Córkę, bez słów i bez pytań. Szczerze i od serca przytulić. Aby poczuła, że naprawdę jest kochana i nie za każdym razem będzie musiała wysłuchać moich wyjaśnień, próśb, podsumowań etc. Przytulenie daje akceptację. Jest obrazem miłości i troski. Szacunku dla dziecka, jeśli nie chce na przykład czegoś powiedzieć.
Wiem jednak, iż tylko dzięki Bożej Łasce mogę tak czynić. To wymaga czasu, to wymaga cierpliwości, to wymaga zrozumienia dziecka. Macierzyństwo to Proces.
I tak sobie pomyślałam: posłuszeństwo jako pragnienie musi wynikać z zaufania.